„… doprawdy, zebranie się na odwagę, by być zwykłym, może zająć bardzo dużo czasu: czytać nieskomplikowane książki, nosić proste ubrania, mieć niespektakularne dni i mówić proste rzeczy. Przez długi czas wszystkie zalety i splendor wydają się być takie istotne. Pociągają nas rzadkie i trudne do zrealizowania pomysły; zabawiamy naszych przyjaciół wyszukanymi posiłkami; realizujemy skomplikowane relacje; mamy kariery, które wciągają nas w zobowiązania; wolny czas wypełniamy egzotycznymi hobby.
A potem nagle możemy poczuć i zacząć odkrywać prawdziwe wyzwanie egzystencji: odważyć się brzmieć - dla niektórych - jak idiota; trzymać się pewnych podstawowych prawd, które zawsze znaliśmy, redagować nasze kalendarze, nosić tylko to, co jest wygodne, mieć relacje wyłącznie z tymi, którzy wiedzą, jak być bezpośrednim, ograniczyć czytanie do książek, które rozumiemy i przekazywać bez zahamowań wszystkie szczere i istotne rzeczy, które wiemy, bliskim nam osobom (wiedząc, że są dla nas wszystkim i że będzie nam ich ogromnie brakować, kiedy odejdą).
Spędzamy większą część naszego życia próbując – bezskutecznie – być kimś innym. To myśl o śmierci może w końcu uwolnić nas od naszych pretensji. Uświadamiamy sobie – pod jej krzepiącym wpływem – że nie ma sensu obciążać się przyzwyczajeniami, ideami, słownictwem, ludźmi i obowiązkami, które nie należą do nas. Nie ma sensu marnować czasu, na który nas nie stać, na tych, którzy nie potrafią powiedzieć „kocham cię”, na drogie ubrania, na książki, których nie rozumiemy i na wypełnione po brzegi dni i na bezsensowne wyzwania.
To forma dojrzałości, a nawet pewnego wyrafinowania, kiedy nauczymy się doceniać sztukę bycia bezpośrednim, emocjonalnie przystępnym, przewidywalnym, niespiesznym i – w oczach wielu – wyjątkowo nudnym”.
The School of Life (fragment)
Reposted from szpilka3771 via la-lu